Systemów planowania jest wiele – niektóre są mniej lub bardziej do siebie podobne. Jedne bywają bardziej skomplikowane, inne mniej.
Jednak każdy ma coś co go wyróżnia i czyni niepowtarzalnym, a jednocześnie mniej lub bardziej nas do siebie przekonuje. Co roku
każdy z nas stoi przed tym samym wyborem, a mianowicie jaki system powinniśmy wybrać, aby był dla nas jak najbardziej efektowny
i przynosił jak najlepsze rezultaty ułatwiając nam życie na co dzień. Niejednokrotnie jest to problematyczne, gdyż czasami podobają nam się różne elementy z zupełnie różnych systemów co sprawia, że wybór staje się jeszcze trudniejszy.
Czy pomyśleliście jednak kiedyś co, gdyby takie dwa systemy połączyć? Wziąć samą esencję tego co nam się podoba i uznajemy za przydatne
i stworzyć z tego jedną spójną całość, która dla nas stanie się systemem idealnym. Dzisiaj chciałabym poruszyć właśnie tą kwestię – mieszania i łączenia. Bo przecież kto nam zabroni? Nikt nie używa naszego organizera oprócz nas. To nasz planner i obowiązują w nim nasze zasady, a stosowanie się do sztywnych reguł nakreślonych przez kogoś innego ogranicza nie tylko nas, ale i naszą kreatywność. Dlatego też postanowiłam przedstawić Wam, jak do mojego plannera zaadaptowałam kilka elementów, które spodobały mi się w coraz bardziej popularnym systemie planowania jakim jest bullet journal.
Pierwszą rzeczą, która urzekła mnie w tym systemie jest tzw. habit tracker, który pozwala nam w łatwy i przejrzysty sposób zapanować nad rzeczami, które chcielibyśmy na bieżąco śledzić, ale za bardzo nie wiemy w jaki sposób. W moim standardowym wkładzie kalendarzowym nigdy nie próbowałam kontrolować takich banalnych czynności jak np. wstawienie posta na Instagram, czy też kontrolowanie, w które dni udało mi się wytrwać bez zjedzenia ani grama słodyczy, ale mam wrażenie, że szukanie takich informacji w tej formie byłoby dla mnie dosyć uciążliwe. I tu właśnie z pomocą przychodzi habit tracker, który można sobie albo narysować np. na idealnie nadającym się do tego celu wkładzie kropkowym, albo w opcji dla leniuchów po prostu wydrukować i bez problemu wpiąć w dowolnym miejscu w plannerze.
W ten sposób wszystkie małe rzeczy, które nam umykają, a jednak – jak sama z biegiem czasu zauważyłam są czasami bardzo istotne
i pomocne – mogą być w jednym miejscu. Nie wspominając już o tym, że z miesiąca na miesiąc będziemy chcieli kolorować coraz więcej pól, dzięki czemu nasza produktywność wzrośnie, co tylko pomoże w byciu systematycznym do czego przecież wszyscy dążymy.
Kolejną rzeczą, którą bardzo chciałam mieć w swoim plannerze są wszelakiego typu listy, zwane też niekiedy przez entuzjastów bullet journala kolekcjami. Jestem typem, który uwielbia spisywać swoje pomysły więc jest to rozwiązanie idealne dla mnie. Kolejną rzeczą
z tym związaną jest to, że mam (a w zasadzie mamy – ja i mój narzeczony) problem z zapamiętaniem tytułów filmów, które chcielibyśmy zobaczyć. Nieraz przy szukaniu jakiegoś filmu otworzymy kilka tytułów, które byłyby dla nas interesujące z czego później wybieramy jeden,
a reszta potencjalnych kandydatów do oglądnięcia przepada w momencie, gdy przypadkiem zamkniemy przeglądarkę. Dlatego lista z filmami do zobaczenia w moim plannerze jest niezbędna – po pierwsze, wreszcie mamy konkretne miejsce do zapisywania tytułów, a po drugie oszczędzamy czas przy wyborze filmu przy kolejnej okazji, gdyż nie musimy już przekopywać całego internetu (a nam zazwyczaj zajmuje to mnóstwo czasu, nie wspominając o tym, że jakoś nie umiemy się dogadać co do gatunku).
Każdy kto działa w social mediach wie, że statystyki to rzecz szalenie istotna i jedynie regularne śledzenie ich może pomóc w rozwoju własnego wizerunku i kanału przekazu informacji. U mnie jest podobnie – stwierdziłam, że dobrym pomysłem będzie monitorowanie ruchu oraz ilości obserwatorów na swoich stronach. W tym celu postanowiłam, że co miesiąc będę zapisywać te dane, aby zobaczyć jak
na przestrzeni roku rozwinęły się moje strony. Dzięki temu będę też mogła wyciągnąć wnioski co zrobiłam dobrze, a co być może mogło
pójść lepiej.
Jeśli jesteśmy już w temacie kontrolowania rozwoju, dla wszelakiego typu rękodzielników dobrym pomysłem będzie kontrolowanie ilości wykonanych lub sprzedanych w danym miesiącu rzeczy. Ja również postanowiłam w ramach eksperymentu przetestować taki system,
co pozwoli mi zobaczyć pewne zależności, np. ile prac jestem w stanie wykonać w danym okresie lub co cieszy się największą popularnością.
***
Bullet journal jest systemem, który mimo tego, że daje mnóstwo możliwości personalizacji, nie jest dla wszystkich, gdyż sam koncept niektórym osobom może wydać się bardzo skomplikowany i czasochłonny. Wyciągając jednak z tego systemu elementy, które są ciekawe, nowatorskie i nadają świeżości Waszemu dobrze już działającemu systemowi, możecie być pewni, że planowanie będzie sprawiać jeszcze większą frajdę niż dotychczas.