Planowanie „na lenia”

autor

Cześć!
Na blogu piszemy dużo rzeczy o planowaniu, o dobrych przyzwyczajeniach i sprawdzonych metodach, ale nie oszukujmy się – czasem każdemu się nie chce. Nie chce się usiąść i zaplanować nowego tygodnia czy miesiąca, nie chce się zastanawiać. Ja też miewam takie momenty i doskonale to rozumiem. Jest trzeci września, a ja wciąż nie zrobiłam miesięcznej rozpiski w plannerze? No trudno, świat się nie zawali 😉 Odpuszczam, czekam na lepszy moment. On przyjdzie, już to wiem, bo albo nagle poczuję chęć z głębi mnie, żeby właśnie teraz sobie wszystko poukładać, albo zwyczajnie życie mnie do tego zmusi ;)Jeśli zdarza mi się ta druga sytuacja, planuję, bo muszę. Bo inaczej zapomnę i wiadomo, że będzie z tego tylko więcej problemów. W takich chwilach bardzo się cieszę, że we wkładzie PP mam gotowy kalendarz na cały miesiąc i muszę go tylko uzupełnić 🙂 Sięgam wtedy po mój „zestaw minimum” i robię najbardziej leniwe planowanie – przy użyciu cienkopisów i naklejek. Jak najmniej angażowania siebie, bo chodzi tylko o to, co najważniejsze – zapisanie informacji. Nie wymagam od siebie ciągłego bycia kreatywną, ciągłego robienia wszystkiego ładnie. Ale wymagam od siebie bycia zorganizowaną i to o to tutaj chodzi najbardziej. Koniec końców – planner ma być użytecznym narzędziem pracy, a nie ozdobą torebki ;)Przechodząc do konkretów, mój zestaw minimum wygląda mniej więcej tak:


Naklejam kropki i wpisuję wydarzenia pod ich datami. To pozwala mi się skupić i poszukać swojej rutyny, ponieważ ja akurat planuję głównie miesięcznie i z dnia na dzień. Przejrzysty zapis w kalendarzu ułatwia mi pracę, więc jeśli się postaram, mogę to zadanie skończyć nawet w kwadrans 😉


Jeśli już usiądę z plannerem, zazwyczaj dochodzę także do momentu, że oprócz obowiązków, chcę zaplanować dla siebie także jakieś rozrywki 🙂 Wszystkie pomysły zapisuję sobie w miejscach na notatki na dole strony i już wiem, że czeka mnie coś miłego 🙂


Wiele razy pisałam, że naklejki-kropki są moimi ulubionymi i jak nic innego ułatwiają mi planowanie, ponieważ jestem wzrokowcem. Tym razem użyłam także naklejek Check it, którymi oznaczyłam ważne dla mnie prywatne daty 🙂


Na koniec zrobiłam też sobie nagłówek miesięczny. Na koniec – bo wcale tego nie planowałam i bez niego też byłoby okej. W końcu piszę dziś o planowaniu „na lenia”, czyli tylko tak, jak masz ochotę i kiedy masz ochotę. Bo twój planner ma służyć przede wszystkim tobie. Mój mi służy świetnie niezależnie od tego, czy mam ochotę go wyklejać, stemplować, czy tylko szybko w nim notować. I o to właśnie chodzi! 🙂
trzymajcie się!
Justyna

Przeczytaj też...

Zastaw komentarz

Your email address will not be published.