Planowanie wakacji – czyli jak się spakować?

autor

Coucou !
Niech żyją wakacje
Niech żyje pole, las
I niebo i słońce
Wolny swobodny czas.
Pojedzie z nami piłka
i pajac i skakanka,
będziemy się bawili
od samiutkiego ranka…

No właśnie pojedzie z nami piłka, pajac, skakanka i 4 walizki, kilkanaście par butów, 3 worki kosmetyków, pudło z grami, książki na drogę, poduszki, kocyki… Uwielbiam wakacje ale pakowanie co roku zawsze mnie przerażało. Odkładałam je na ostatnią chwilę i wtedy było jeszcze gorzej. Jeszcze więcej stresu i pośpiechu. W tym roku ma być inaczej. Co prawda wyjeżdżamy na cale dwa miesiące wiec trochę tych rzeczy musimy zabrać ale mam silne postanowienie, że będzie to jedynie niezbędne minimum. Kilka lat doświadczeń nauczyły mnie, że nie potrzebuję wieczorowej sukienki oraz eleganckich sandałów, bo i tak na randkę z mężem (o ile uda się pozbyć dzieci) założę ubrania bardziej sportowe niż eleganckie, bo taka po prostu jestem. Nie potrzebujemy też kilkunastu T-shirtów czy spodni po wszędzie mamy pralkę. Gry planszowe i książki kupimy na miejscu. Mniej rzeczy to same zalety: krótszy czas pakowania i rozpakowywania a następnie znów pakowania. Więcej przestrzeni i mniejszy bałagan w wakacyjnym mieszkaniu, które zazwyczaj jest mniejsze od naszego. Po powrocie znów mniej rozpakowywania, prania (zazwyczaj trzeba uprać nawet te nienoszone rzeczy), pracowania i układania w szafach.

Mniej rzeczy to więcej miejsca na wakacyjne zakupy np. ogórki kiszone czy powidła śliwkowe (ale o tym ciiii! bo mój mąż jeszcze o tym nie wie). Tak więc w tym roku pakowanie rozpoczęłam już kilkanaście dni przed wyjazdem od zrobienia listy niezbędnych rzeczy do zrobienia przed wyjazdem oraz listy rzeczy spakowania. Bardzo mi w tym pomogło wybranie ubrań metodą „capsule wardrobe” czyli stworzenie kapsułkowej walizki. Moje niezbędnie minimum (pamiętajcie, że to dwa miesiące w Warszawie i Polskich górach kiedy to może być zarówno 35 stopni jak i 15 i deszcz) to:

-2 topy: szary i jasnoróżowy
-3 thirty: szary, jasnoróżowy i błękitny
– koszula w kratę (to na tą randkę)
– różowa bluza dresowa
-kurtka przeciwdeszczowa
– jeansy boyfriendy (swoją droga muszę już kupić nowe)
– wygodne spodnie dresowe
– letnie spodnie na upały i wycieczki w góry
– błękitne szorty
– bielizna (po 5 sztuk)
– sandały trekkingowe, buty sportowe
– czapka z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne
– kostium do opalania


Do tego oczywiście dojdzie nowy notes do mojego bullet journal, książka do nauki francuskiego, piórnik z niezbędnymi pisadła i oraz naklejki do Travel Journal, jakiś mały zestaw kosmetyków i koniecznie kocyk do samochodu 🙂 Wszystkie ubrania składam do walizki tak jak mam poskładane w szafie czyli metodą „Marie Kondo”. Dużo łatwiej się je tak układa, zajmują mniej miejsca i są mniej pogniecione. Męża ogarnę wg podobnej listy a chłopcom zabiorę wszystkie rzeczy, z których przez wakacje zdążą wyrosnąć oraz te których nie szkoda aby zniszczyły się w bieszczadzkim błocie i deszczu. W ten sposób, nie będę musiała ich zabierać z powrotem (ubrań, nie dzieci) i zyskam kolejne miejsce w samochodzie. Ten plan wygląda całkiem przyjemnie i nawet po raz pierwszy zaczynam się cieszyć na to pakowanie.


Do zboczenia w lipcu z Bieszczad! 🙂
Pozdrawiam wakacyjnie, Monika

Przeczytaj też...

Zastaw komentarz

Your email address will not be published.